Rysianka (1322 m npm) w Beskidzie Żywieckim (16.03.2019r)

 

Nie wytrzymaliśmy do wiosny:-)

Niektórych zaskoczyły (a nie powinny) w pełni zimowe, śnieżne warunki. Zbiórka skoro świt nikomu nie była na rękę, ale jak się ma sporo do przejścia to i wyruszyć trzeba wcześnie. Zdobycie Rysianki, jednego ze szczytów Beskidu Żywieckiego, nie było dla nas specjalną trudnością, choć był to nasz pierwszy wyjazd górski w sezonie. Piękna bezwietrzna i bezopadowa pogoda, widoki od Skrzycznego i Baraniej Góry po jednej stronie, po Babią Górę po drugiej. Rozpoznawaliśmy szczyty na których stawaliśmy w ubiegłym roku.  Odpoczęliśmy w schronisku, udzieliliśmy I pomocy (palce, czy buty-nie ma znaczenia) – zgodnie z zasadami poznanymi na edb-  (na zdjęciu:-)), odśpiewaliśmy 100 lat naszemu Solenizantowi (jeszcze raz wszystkiego najlepszego Mati) i ruszyliśmy w drogę powrotną przez Halę Boraczą. I tu od pewnego momentu zaczęła się prawdziwa, górska, zimowa przygoda. Byliśmy pionierami w torowaniu szlakowej drogi, która na ostatnim odcinku została zawalona połamanymi drzewami. Trzeba było wyznaczyć swoją własną drogę, co wydłużyło (choć nieznacznie) czas wędrówki.  Pan przewodnik był z nas dumny, zwłaszcza z najmłodszych uczestników wyprawy. Po 6 godzinach wędrówki widok autokaru niektórym dodał przysłowiowych skrzydeł. Mogliśmy odhaczyć kawał dobrej, górskiej roboty. Pamiętajcie: wejście na szczyt to dopiero połowa sukcesu.

Do zobaczenia za tydzień, a potem dłuższa przerwa „Beskidzkiego Everestu”

PS. Mamy nadzieję, że goście czekający na Solenizanta nie zjedli całego tortu:-)

Skip to content